Historia Nikoli




Witam, jestem Nikola, urodziłam się 7 marca 2008 r. o godzinie 20.25.
Przyszłam na świat dużo szybciej niż Mama i lekarze planowali, gdyż miałam się urodzić w połowie czerwca. Wszyscy byli bardzo zaskoczeni dlatego, że był to dopiero 26 tydzień ciąży. Lekarze nie dawali mi szans na przeżycie, ponieważ byłam bardzo malutka, ważyłam tylko 700 gram i miałam 34 centymetry. Mimo to, już po kilku godzinach bycia na świecie odbyłam swoją pierwszą w życiu podróż. Karetka zabrała mnie do szpitala na OIOM, gdzie rozpoczęła się moja walka o każdy dzień. Nazajutrz zostałam ochrzczona, bo moje serduszko przestawało bić. Dano mi na imię Nikola Aurora.
Wszyscy wokół mieli strasznie smutne i ponure miny, mówili, że sprawy układają się źle. Ale Mama wierzyła we mnie, nie porzucała nadziei i to mi dodawało sił. Gdy się zobaczyłyśmy po trzech dniach STRASZNIE MI SIĘ ZACHCIAŁO ŻYĆ!
Mimo to, nie było łatwo… z powodu przedwczesnego wyjścia z brzuszka Mamy nie zdążyły mi się wykształcić narządy wewnętrzne które umożliwiają bycie na świecie (jak płuca, mózg, jelita, nerki  i jeszcze parę innych). Przez pierwsze dwa miesiące oddychałam dzięki respiratorowi, później musiałam się nauczyć robić to samodzielnie.
Urodziłam się w zamartwicy, w konsekwencji czego miałam wylew krwi do mózgu IV stopnia.
Byłam słabiutka i bezbronna a choroby o dziwnych nazwach atakowały mnie ze wszystkich stron.
W trzynastą dobę mojego życia a był to Wielki Czwartek, lekarze powiedzieli Mamie, że umieram. Był to strasznie trudny czas dla niej, bo myślała, że umrę, tak jak Pan Jezus w najbliższych dniach. Mi tez było bardzo ciężko, ledwie starczało mi sił by żyć. Jednak w poniedziałek coś tchnęło we mnie życie i od tamtej pory, pomimo trudów było już coraz lepiej.
Spędziłam w szpitalu 103 dni!!!
Był to baaardzo pracowity czas, dla wielu lekarzy, pań pielęgniarek ale przede wszystkim dla mnie. Miałam szczęście spotkać WSPANIAŁYCH LUDZI, bardzo utalentowanych i o OGROMNYCH SERCACH!
Moje malutkie ciałko narażone na ciągłe zabiegi nie radziło sobie z wytwarzaniem niezbędnej do życia krwi. Z tego powodu miałam ją aż 15 razy przetaczaną.
Z powodu odmy opłucnej założyli mi drenaż.
Po około miesiącu odbyła się ważna dla mojego serduszka operacja- zamknięcie przewodu Botalla.
Często kontrolowali mi oczka, gdyż u wcześniaków występuje retinopatia (rozwarstwienie siatkówki oka). Mieli rację. Dzięki czujności lekarzy przeszłam operację bez której nie mogła bym w ogóle widzieć. Pomimo to jednym oczkiem dziś widzę tylko światło, a w drugim mam krótkowzroczność.
Podejrzewano tez u mnie martwicze zapalenie jelita z powodu braku wydalania. Jednak udało się pobudzić pracę jelit mniej inwazyjnymi sposobami niż operacja.
Najtrudniejsze wyzwania dla mnie, to było nauczenie się oddychania, ssania i połykania.
Kiedy już opanowałam te umiejętności nareszcie mogłam pójść do domu! To był niesamowity zbieg okoliczności, gdyż wyszłam ze szpitala w momencie w którym miałam się planowo urodzić  Mama była przeszczęśliwa. Ja też.
Tak zaczęła się nasza pełna wysiłku codzienność a wraz z nią walka o normalność. Każdy dzień wypełniają mi rehabilitacje, ćwiczenia, liczne wizyty u wszelkich specjalistów.
Na dzień dzisiejszy mam zdiagnozowane dziecięce porażenie mózgowe, jaskrę, zaćmę, nie widzę na jedno oko, mam niedosłuch umiarkowany, małogłowie, przewlekłą chorobę nerek, padaczkę. Mimo to dużo już osiągnęłam, po woli uczę się chodzić prowadzona przez druga osobę, sama siadam, chętnie bawię się zabawkami, nie mowie ale swoimi gestami pokazuje swój nastrój.
Oczywiście nie osiagneła bym to wszystkie gdzyby nie ciezka moja praca i rehabilitacje 



  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz