sobota, 5 stycznia 2013

chorowity koniec roku:)



Oj dawno nic nie pisałam, aż wstyd.

Na początku zacznę od Życzeń Noworocznych- aby ten Rok był spokojny i radosny.

Obecnie jestem znowu chora, biorę antybiotyk, ale to po kolei.

Muszę opisać prawie cały grudzień

Ostatnio pisałam o czekającej mnie wizycie u neurologa. Pani Doktor zleciła mi EEG w śnie. Odbyło się 5- go grudnia rano o 8 rano. Mama musiała obudzić  mnie o 1-ej w nocy, żeby mnie zmęczyć do badania.

Udało się  zasnęłam po ok. 5 minutach.

Za to  dzień wcześniej byłam w Zagórzu na analizie chodu i od tego się wszystko zaczęło.

Przy okazji mama zapisała mnie tam na turnus, zaczynam 1- go lipca.

 13 –go grudnia miałam z powrotem udać się do Pani neurolog, ale niestety konsultacja była już tylko telefoniczna, bo 2 dni wcześniej zaczęłam chorować. 


Taki był rezultat jady do Zagórza i czekania potem pół godziny na autobus.

Może teraz powiem jakie były wyniki EEG. Padaczka  niestety jest, ale ważne, że nie pogorszyło się nic. Więc nadal przyjmuje swój niedobry syrop.

Teraz wracamy do choroby, dostałam antybiotyk Zinnat, ale mój stan nic się nie poprawiał,
a nawet powiem że pogorszyło się. 14-go  grudnia został mi zmieniony antybiotyk na Sumamed forte. 
Ale dalej to samo. 15-go rano mama prywatnie zrobiła mi badania krwi
i moczu. Jak na szpilkach czekała na wyniki, które miały przyjść w poniedziałek.

I stało się! Wyniki złe! CRP 107, trzeba jechać do szpitala. Oczywiście cały czas gorączkowałam powyżej 39stopni.


 


Od razu mnie przyjęli do szpitala, zrobili jeszcze raz badania i wyszły jeszcze gorsze CRP 147.

Dostałam antybiotyk dożylnie, kroplówki i jakoś po woli dochodziłam do siebie.

Jedynym moim problemem było to, że pielęgniarki nie mogły mi wenflonu założyć, bo ciągłe mi żyły pękały. Za każdym razem wzywany był anestezjolog, skuli mnie strasznie, byłam pokuta w szyi, w udach, w rekach 
i nogach nawet nie zliczę.

22- go grudnia wyszłam ze szpitala z antybiotykiem doustnym .

Świętą spędziłam bardzo miło, fajnie i wesoło zbierałam siły do stawienia czoła 8-go  stycznia na botox.

Ale i tu los spłatał mi psikusa, 31- go grudnia w nocy dostałam gorączki.

I znowu antybiotyk. A przecież  mama specjalnie ze mną na dwór nie wychodziła żebym niczego nie podłapała, a tu siostra była lekko przeziębiona.

Nic innego nie pozostało jak przepisać  Botox i teraz idę 14-go  lutego.

No i widzicie jakie mam życie.

Jedynie co nam planowo wyjdzie to 7- go  stycznia idziemy zrobić odlewy łusek ortopedycznych.

Już nie długo zaczną się rozliczenia PIT-u, proszę pamiętajcie 
o mnie i przekażcie 1%.


Całuski